Biała suknia ślubna – na zawsze…

2021-12-15

Biała suknia ślubna – na zawsze…

Za oknami mroźna grudniowa pogoda. Trwa przedświąteczna gorączka zakupów, gonitwa za choinką, szykowanie potraw świątecznych i planowanie prezentów dla najbliższych.

W szpitalach to też specjalny okres – trafiają tu teraz ci, którzy naprawdę tego potrzebują. W transplantologii zaś, jak wiadomo, kalendarz jest wyjątkowo wymagający i mało przewidywalny, nie kieruje się żadną czerwoną świąteczną kartką.

I w tym właśnie szczególnym momencie roku przypomniała mi się historia pacjentki – wyjątkowo wzruszająca i przyprawiająca mnie do dziś o dreszcz emocji. Historia o specjalnej bombce choinkowej, spełnianiu marzeń pomimo wszystko i białej sukni ślubnej, przywdzianej na zawsze.

A było to tak…

W trakcie dyżuru transplantologicznego, w trakcie akcji przeszczepowej na liście typowania do przeszczepienia nerki na pierwszym miejscu znalazła się młoda pacjentka z cukrzycą, z licznymi zaawansowanymi jej powikłaniami, niewidoma, która z pełną determinacją zespołu transplantacyjnego i swoją własną została zakwalifikowana do transplantacji nerki. W dokumentacji lekarskiej znalazłam mnóstwo wpisów, dokonanych przez nefrologów, o świadomości pacjentki grożących jej powikłań sercowo-naczyniowymi podczas tego zabiegu. Z całej karty zgłoszenia, poza danymi merytorycznymi wynikała wyraźna chęć pacjentki uzyskania przeszczepienia nerki za wszelką cenę, pomimo istniejącego ryzyka.

Gdy przyjechała do naszego ośrodka zwrócił moją uwagę jej szczególny stan radości. Promieniała wręcz uśmiechem i jakąś bliżej nieokreśloną świeżą energią. Prowadziła ją pod rękę troskliwa, nie mniej radosna matka – jej towarzyszka i opiekunka.

Opowiadały obie historię, jak walczyły o przeszczepienie: koronarografia, zabiegi interwencyjne, liczne konsultacje chirurgów naczyniowych wobec zaawansowanej miażdżycy i wątpliwości konsultantów: przeszczepiać czy nie przeszczepiać? Czy ryzyko groźnych dla życia powikłań naczyniowych nie przewyższa nad zyskiem, jakim będzie dla pacjentki zaprzestanie dializoterapii?

Kwalifikacja była wyjątkowo wnikliwa, ale też stosunkowo szybka. Z góry było wiadomo, że czas działa na niekorzyść pacjentki.

Pomimo moich lęków i obaw zabieg przeszczepienia nerki przebiegł całkowicie bez powikłań. Już w pierwszej dobie po zabiegu nerka podjęła funkcję, wydawało się, że wszyscy odnieśliśmy sukces, a pacjentka spełni tym samym swoje wielkie marzenie – miała kochającego narzeczonego, który bardzo wspierał ją w chorobie. Przyrzekli sobie obydwoje, że dopiero po udanym przeszczepie wezmą ślub. Taki sobie postawili cel i warunek.

Przy wypisie z oddziału otrzymałam od matki pacjentki na pamiątkę tego wydarzenia piękną, własnoręcznie wykonaną bombkę choinkową, którą powiesiłam na świąteczną choinkę w swoim domu, a po świętach umieściłam ją nad swoim biurkiem jako symbol tamtych szczególnych chwil – sama byłam nimi wzruszona i usatysfakcjonowana.

Po Nowym Roku, kilka tygodni od przeszczepienia, rozległ się nagle pełen niepokoju telefon od matki tejże pacjentki. Ta w domu gorączkowała wysoko pomimo stosowanego antybiotyku, funkcja nerki pozostawała zadawalająca, wstępnie wszystko wskazywało na typowe powikłanie infekcyjne.

Jednak kolejny telefon był bardziej dramatyczny – pojawił się silny ból w pachwinie po stronie przeszczepionego narządu, po wykonaniu badań obrazowych stwierdzono krwiak w miejscu zespolenia tętniczego, prawdopodobnie zapalny. Pacjentkę hospitalizowano i poddano intensywnemu leczeniu. Niestety, doszło nagle do masywnego krwotoku z miejsca, gdzie utworzył się krwiak, następnie wstrząsu krwotocznego i ostatecznie zgonu pacjentki – w sumie 3 miesiące po przeszczepieniu nerki.

Gdy matka zadzwoniła do mnie z tą smutną wiadomością, była dziwnie spokojna.

Tłumaczyła mi, że choć dramatycznie przeżyła stratę córki, z którą była bardzo związana, to jednak wie, że wszystko co w ludzkiej mocy było zrobione, by pomóc córce. Mimo licznych chorób spełniła ona swoje wielkie marzenie: o przeszczepieniu nerki i choć bardzo krótkim, to jednak nowym życiu bez cienia dializoterapii.

Marzenia…

Spełniają się w nieoczekiwanych, czasem dramatycznych okolicznościach.

Pochowano ją w białej sukni ślubnej, którą sobie wymarzyła. Zostanie w niej… na zawsze.

Rozumiem więc spokój wewnętrzny tej matki walczącej o szczęście córki, bo przecież łatwiej jest pogodzić się ze stratą najbliższej osoby i zakończeniem jej życia w sytuacji, kiedy się wie, że marzenia zostały spełnione.

Dla nas wszystkich zaś ta wzruszająca historia może być drogowskazem, że trzeba o ich spełnienie walczyć ile się tylko da i z całych sił.

Dlatego też owa symboliczna, pamiątkowa bombka choinkowa wisi do dziś nad moim biurkiem – nie tylko w grudniu, lecz przez cały rok, właśnie po to, bym o tej prawdzie życiowej nawet na chwilę nie zapomniała.

Beata Januszko-Giergielewicz

Kontakt

Adres gabinetu:
Olsztyn, ul. Kopernika 1

  89 535 25 48

  beatagiergielewicz@gmail.com

 

© Copyright 2022

Projektowanie stron internetowych Olsztyn